- Napłynęło do nas kilka skarg na Rodzinny Dom Dziecka państwa Ż. w Starogardzie Gdańskim. Pierwsza to kwestia umowy, która niedawno została podpisana z tą placówką.
- Tak naprawdę nie byliśmy zobligowani do przeprowadzenia konkursu. Mogliśmy przedłużyć umowę. Z tego względu, że jest to placówka prowadzona od 2003 roku. Jeśli ktoś myśli, że ja nie podpiszę z nimi dalszej umowy, skoro ta współpraca od 9 lat przebiega bezproblemowo, jesteśmy zadowoleni z efektów, to się myli. Przecież nie mogę wyjąć stamtąd tych dzieci, które tam przebywają i dobrze się rozwijają, niektóre od 9 lat. Urząd Wojewódzki sprawuje kontrolę nad placówkami opiekuńczo – wychowawczymi. My sprawujmy kontrolę nad Rodzinnymi Domami Dziecka. Kontrolujemy życie dzieci na tym terenie, wysyłamy opinie do sądu, do wojewody. Dlaczego był ten konkurs? W grudniu 2011 w tej placówce kończyła się umowa na prowadzenie tej działalności. Od stycznia 2012 r. weszła nowa ustawa o pieczy zastępczej. Pan starosta mógł przedłużyć umowę tej placówce, ale żeby było w umowie zawarte wszystko to, o czym mówi nowa ustawa o pieczy zastępczej i placówkach opiekuńczo – wychowawczych, zrobiliśmy konkurs.
- Dlaczego zatem do konkursu nie stanęły inne tego typu placówki z powiatu?
- Nikt na terenie Starogardu nie prowadzi placówki opiekuńczo- wychowawczej typu rodzinnego. Stowarzyszenie Amor Omnia Vincit ma obecnie 3 placówki: 1 z terenu powiatu tczewskiego i 2 z powiatu starogardzkiego. W naszym mieście nie ma innych placówek typu rodzinnego. W konkursie mogli brać udział również inni, ale musieli spełniać wymagania zgodnie z ustawą, a przede wszystkim posiadać zgodę wojewody na prowadzenie tego typu placówki. Na naszym terenie brakuje jeszcze dwóch placówek opiekuńczo – wychowawczych typu rodzinnego. Od stycznia systematycznie przekształcamy wszystkie rodziny wielodzietne zawodowe w rodzinne domy dziecka. Na dzień dzisiejszy podpisaliśmy już 2 umowy i dwie rodziny czekają na podpisanie takich umów. Musimy mieć wszystkie opinie, rodzina także musi funkcjonować co najmniej 3 lata.
- Przejdźmy do drugiej kwestii. Mamy sygnały od byłych wychowanków, że w tej placówce dzieją się rzeczy bardzo niepokojące. Starsze dzieciaki nie mają biletów miesięcznych, chodzą zimą do szkoły pieszo, nie mają odzieży dostosowanej do pory roku – chodzą w wiatrówkach. Najbardziej drastyczny z sygnałów to: chłopiec, który trafił do tej placówki. Miał problemy z utrzymaniem moczu i kału. Zdaniem naszych informatorów za karę musiał chodzi po domu w tych brudnych majtkach, obiad jeść w piwnicy a myty był pod zimnym prysznicem. To miało go oduczyć...
- Moim zdaniem to są pomówienia i na ten temat dyskutować nie będę z tego względu, że moim wyznacznikiem tego, jak jest w placówce są opinie z MOPS - u , moich pracowników socjalnych, kuratorów, pedagogów szkolnych. Te opinie wszystkie są bardzo dobre. Najlepszym wyznacznikiem dobrej opinii o tej placówce jest fakt, że przychodzą do mnie dzieci z innych rodzin zastępczych ze łzami w oczach i podają miejsce, gdzie chcą być oraz nazwisko tych państwa. Mogąc umieścić tam 12 dzieci, nie mamy możliwości im pomóc. Te dzieci nie są tam rok czy dwa. Dziecko, o którym państwo mówią jest tam krótko. To są rzeczy przeniesione z innej rodziny. W ubiegłym tygodniu byłam w placówce w porze obiadowej. Dzieci jadły wspólnie obiad przy dużym stole. Ten chłopiec był pogodny i radosny. Rozmawiałam z nim i nic nie wskazywało, że ma jakieś problemy. Nic złego nie mogłam stwierdzić. Z wszystkimi placówkami mam na bieżąco kontakt. Państwo Ż. Przychodzą do PCPR bardzo często, zresztą jak inni rodzice zastępczy. Na bieżąco omawiamy sprawy wychowawców. Odwiedzają mnie również dzieci umieszczone w pieczy zastępczej.
- Mówi się, że te pozytywne opinie ze szkoły i z innych instytucji publicznych to zasługa właśnie szerokich, dobrych znajomości i kontaktów państwa Ż. m.in. z państwem. Byli wychowankowie boja się mówić, ponieważ obawiają się, ze zostaną ukarane, ponieważ ci państwo to osoby znane i szanowane w lokalnym środowisku.
- To nieprawda. Ich pracę znam od momentu, kiedy pracowałam w Poradni Psychologiczno – Pedagogicznej. Tam przychodziły też inne rodziny zastępcze. Z placówki, która nam podlega, z Osieka znam wszystkie dzieci. One również mnie znają , rodziców zastępczych także znam. Mamy comiesięczne spotkania z rodzicami zastępczymi, szkolenia. Opinia, że ktoś jest ponad prawem, ponieważ ma znajomych jest błędna. Nie znam ich znajomych. Żeby mieć w środowisku dobrą opinię, trzeba na nią zapracować. Nie wierzę, że dyrektorzy w szkołach, pedagodzy, kuratorzy - wszyscy to są ich znajomi. Takich cudów nie ma. Jest to opinia krzywdząca dla całej rzeszy ludzi- nauczycieli, pracowników socjalnych, pedagogów, którzy pomagają dzieciom.
- Wg naszych informatorów ci państwo zakupili ośrodek w Krynicy Morskiej, oficjalnie na potrzeby dzieci. W praktyce podobno dzieci jeżdżą tam pracować.
- Krynica Morska nie podlega kontroli samorządu powiatu starogardzkiego. O pracy dzieci w tym ośrodku nic mi niewiadomo.
- Ale co pani na to, ze te dzieciaki podobno jeżdżą tam do pracy...
- Ja na temat „podobno: nie będę rozmawiać. Jestem wyczulona na słowo „ podobno”.
- Są to sygnały, które do nas dotarły nie z jednego źródła. Chcielibyśmy, aby się pani do nich ustosunkowała.
- Mnie nic na ten temat nie wiadomo. To nie jest tak, ze placówkę opiekuńczo – wychowawczą opuściły do tej pory dwie osoby. Jest ich więcej. One przyjeżdżają tam w odwiedziny, kłaniamy się sobie na ulicy. Nie wierzę, że jeśli ktoś miały jakieś problemy po wyjściu z tej placówki, to nie przyszedłby do mnie lub innej osoby w PCPR i nie powiedział tego.
- A nam powiedziano, ze dzieciaki są zastraszane tym, że jeśli odejdą, to nie dostaną wyprawki, że nie dostaną należnych im pieniędzy.
- A dzieci w ogóle wiedzą o wyprawce? Kto je uświadamia?
- A dlaczego nie mają prawa wiedzieć?
- Mają prawo. Tylko muszą też wiedzieć, że wyprawka im przysługuje, gdy zrealizują proces usamodzielnienia. Jeżeli uciekną z placówki przed ukończeniem 18 roku życia, jeżeli nie będą kontynuować nauki, to żadna wyprawka nie będzie im przysługiwała.
- Pojawiają się zarzuty, że dzieci mają kompleksy z powodu ubrań. Cztery lata chodzą w tej samej kurtce...
- To są jakieś dziwne informacje. Nigdy nie widziałam, aby ktoś przyszedł do mnie np. w za krótkich spodniach. Dzieci te są zawsze ubrane na miarę. Dziecko chodząc 4 lata w tej samej kurtce ma rękawy do łokcia. Chłopcy rosną do 21 roku życia,. W wieku nastoletnim mają największą fazę wzrostu. To jest niemożliwe. Nie wierzę, że w którejś ze szkół nie znalazłaby się jedna osoba, która nie zadzwoniłaby z informacją, ze np. dziecko chodzi w dziurawych butach.
- Osoby, które się do nas zgłosiły, chcą by ten materiał powstał, aby dzieciom, które tam są obecnie i będą w przyszłości, żyło się lepiej. Więc pani instytucja w żaden sposób nie zareaguje po tych sygnałach?
- Jak się tym dzieciom żyje... Warto porozmawiać z wychowankami, którzy opuścili już placówki. Jest to bardzo trudny temat. Kwestia wychowania dziecka jest skomplikowana, a wychowania dziecka obcego jest jeszcze trudniejsza. Myślę, że ten artykuł bardziej może zaszkodzić dzieciom tam przebywającym niż pomóc - wiem to od nich!
- Dziękujemy za rozmowę.
Tatiana Neumann: "Kontrolujemy życie dzieci z POW na naszym terenie"
O donosach byłych wychowanków Placówki Opiekuńczo - Wychowawczej w Starogardzie Gd. i rzekomych nieprawodłowościach w ośrodku rozmawiamy z Tatianą Neumann, dyrektorem Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie w Starogardzie Gdańskim.
- 26.05.2012 16:27 (aktualizacja 17.08.2023 14:35)
Reklama
Napisz komentarz
Komentarze