Problem z ilością miejsc parkingowych na osiedlu Juranda ze Spychowa ciągnie się już od wielu lat. Nikt nie przepuszczał ok. 20 lat temu, kiedy osiedle powstawało, że każda rodzina będzie posiadała w przyszłości samochód, a nawet dwa. Dziś samochodów przybywa, ale nie idzie to w parze z nowymi parkingami. Nie jest zatem zaskoczeniem, że znak, który zabiera miejsce mieszkańcom budzi taki sprzeciw. Kontrowersyjne jest także to, że taki zakaz otrzymał tylko jeden budynek, w innych miejscach osiedla auta stoją wzdłuż chodników. Lokatorzy pytają: kiedy powstanie nowy parking?
Zbierają podpisy
Mieszkańcy zbierają podpisy pod wnioskiem o zniesienie zakazu, licząc, że na kolejnym posiedzeniu Rady Osiedlowej, zakaz zostanie cofnięty.
– Znaku nie powinno być. Sąsiedzi mnie poprosili, abym zebrał podpisy pod wnioskiem o zlikwidowanie znaku. Mamy już ustawową ilość podpisów, tj. 51 proc., także jestem dobrej myśli – komentuje Jerzy Bigus, lokator bloku nr 17.
– Ten znak utrudnia dowiezienie jakikolwiek rzeczy do domu. Młode matki mają problem z dziećmi, bo nie mogą podjechać pod klatkę. Zdziwiło mnie bardzo, że tylko nasz blok dostał taki zakaz. A więcej, ponad połowa mieszkańców w ogóle nie słyszała o tym, by ktoś wyrażał chęć postawienia tutaj jakiegoś zakazu. Wszyscy zostaliśmy tym zaskoczeni. Miejsca jest bardzo mało i gdzieś samochody trzeba przecież pozostawić.
Co dalej?
Lokatorzy są oburzeni, a całą sprawę komentuje prezes Spółdzielni Mieszkaniowej „Kociewie” Wiesław Wrzesiński, któremu sytuacja na ul. Juranda jest bardzo dobrze znana.
– Znak został postawiony na wniosek niektórych lokatorów – komentuje prezes.
– Kiedy takie wnioski do nas spływają, musimy reagować. Jednakże, jeśli większość osób wyrazi swój sprzeciw i zostaną zebrane podpisy pod takim wnioskiem, to znak zdejmiemy, podejrzewam, że po kolejnej radzie osiedla, tj. po 17 maja.
Więcej na ten temat w aktulanym wydaniu "Gazety Kociewskiej", która ukazuje się wraz z "Dziennikiem Pomorza" na terenie pow. starogardzkiego.