poniedziałek, 29 kwietnia 2024 05:15
Reklama
Reklama

FELIETON: Byliśmy w Warszawie

W czwartek 11 stycznia ponad stu mieszkańców Starogardu i powiatu udało się dwoma autokarami do Warszawy – na manifestację w obronie wolnego słowa i przeciwko uwięzieniu posłów Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika. Wyjazd zorganizowało starogardzkie PiS, ale większość uczestników stanowiły osoby nie będące członkami PiS. Protest przeciwko naginaniu prawa „tak jak my je rozumiemy” sięga obecnie daleko poza struktury PiS.
FELIETON: Byliśmy w Warszawie

Jechałem jednym z tych autokarów i całą drogę zastanawiałem się, czy to się nie skończy na jakiejś niewielkiej manifestacji, no bo ziąb, zapadający od 16 zmierzch, dzień roboczy, środek tygodnia. Znany dziennikarz Piotr Semka przewidywał, że może się zebrać 20 tysięcy ludzi. Inni pisali, że decyzja o organizacji protestu w taki dzień i o takiej porze to błąd PiS-u, bo to, w porównaniu z Marszem Papierowych Serc Tuska, będzie porażką.

Atmosfera w autokarze była podniosła, śpiewaliśmy pieśni narodowe i kolędy, odmówiliśmy cząstkę różańca, o 12 był Anioł Pański. Godzinę przed rozpoczęciem manifestacji wjechaliśmy do Warszawy, ale o tej porze pod Sejmem było już ponad 100 tysięcy ludzi! Kolejne fale płynęły przez miasto. Kierowca wysadził nas niemal w biegu w Alejach Jerozolimskich i szybko odjechał w poszukiwaniu miejsca do zaparkowania. To graniczyło z cudem. Autokary z całej Polski zgrupowały się nawet na Marszałkowskiej, naprzeciwko Pałacu Stalina, zajmując dwa pasy jezdni! Nasz autokar stał na skrzyżowaniu. Policjanci biegali, wygrażali kierowcom, ale mandatów nie było, bo każdy widział, co się dzieje. Zdumieni byli i uczestnicy protestu, i mieszkańcy Warszawy. Szliśmy pod Sejm na skróty ulicą Bracką, koło kościoła Zbawiciela, dochodziliśmy od ulicy Matejki, mając przed sobą Pomnik AK i Polskiego Państwa Podziemnego, poświęcony w roku 1999 przez św. Jana Pawła II. Przez całą drogę wznosiliśmy okrzyki o rudej wronie, co orła nie pokona. Do tego tradycyjne „precz z komuną”, „tu jest Polska”. Ludzie poprzebierani w barwach narodowych, morze biało-czerwonych flag, transparenty. Kiedy wkroczyliśmy w ulicę Matejki, ostrzeżono nas, żeby opuścić tę ulicę, bo prezydent Trzaskowski zgodził się na kontrdemonstrację – o tej samej porze – właśnie na Matejki, przez tzw. „obywateli RP”. Prowokacja czy głupota? Kontrdemonstrantów było tyle, co kot napłakał. Zostali niezauważalnie wymieceni z Matejki. Nawet gdybyśmy chcieli, nie zrobilibyśmy im miejsca, bo staliśmy w ścisku, jak na Pasterce…

Kiedy szliśmy spod Sejmu pod siedzibę premiera, stanąłem na trawniku, na zakręcie Alei Ujazdowskich, koło pomnika Ronalda Reagana, by ogarnąć tłum i wyrobić sobie zdanie na temat liczebności. Stałem i stałem, a ludzie szli, szli i szli, śpiewając i wznosząc okrzyki. Nie wytrzymałem, bo nie widziałem już ani czoła, ani końca pochodu. Pobiegłem chodnikiem do przodu, dumny, że tu jestem. Koło ogrodzenia Ministerstwa Sprawiedliwości co 5 metrów policjant lub policjantka, przeważnie młodzi ludzie. Jakaś starsza pani podbiegła do młodego policjanta, uściskała go i powiedziała: „Współczuję ci, synku”. I rozpłakała się. A on uśmiechnął się do niej przyjaźnie i to była scena, której nigdy nie zapomnę. Przechodzący tłum skandował: „Będzie kara dla Bodnara!”.


Czy policja zaatakuje… prokuratorów?!
Nazajutrz Bodnar odwołał ze stanowiska prokuratora krajowego Dariusza Barskiego. Uczynił to niezgodnie z prawem – bez wymaganej konsultacji z Prezydentem RP! Kolejne podeptanie prawa przez „praworządnych”! Zaprotestował Prezydent i zastępca prokuratora Barskiego a za nim ponad 20 prokuratorów regionalnych i naczelników wydziałów zamiejscowych Departamentu ds. Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej! Podkreślają, że podjęte przez Ministra Sprawiedliwości i Prokuratora Generalnego działania nie mają mocy prawnej”. Robi się gorąco! Czy ktoś słyszał z nas wcześniej o strajku prokuratorów?! 

Wcześniej zaprotestowali zastępcy Prokuratora Generalnego. Oni także uważają, że Dariusz Barski nadal jest szefem prokuratury. Zastępca Prokuratora Generalnego Robert Hernand wydał zarządzenie, którym ograniczył wstęp do Prokuratury Krajowej osobom postronnym. To ma uniemożliwić objęcie obowiązków przez niejakiego Bilewicza, którego Bodnar wyciągnął jak królika z kapelusza i namaścił na prokuratora krajowego – nie mając ku temu prawa!

„Nie odbyto ze mną żadnych konsultacji w kwestii zmian w Prokuraturze Krajowej. Nie otrzymałem w tej sprawie jako Prezydent żadnego wniosku pisemnego i sam żadnego pisemnego stanowiska nie wyrażałem. Uważam więc, że do żadnych czynności prawnych nie doszło. Ustawa stanowi jasno: odwołanie Prokuratora Krajowego może nastąpić wyłącznie po konsultacji między Premierem a Prezydentem i wymaga zgody Prezydenta na piśmie” – napisał Prezydent RP.
Polska policja nigdy nie przeżywała takiej frustracji. Czy policjanci, na rozkaz Tuska, ośmielą się zaatakować prokuraturę?! Wiedzą już, że prokuratorzy z warszawskiej okręgówki podjęli śledztwo w sprawie przekroczenia uprawnień przez funkcjonariuszy policji i Służby Ochrony Państwa podczas zatrzymania posłów.

Boże, daj by w Polsce nie doszło do rozlewu krwi! Módlmy się za to każdego dnia.


Niemcy uwalniają Polskę „spod okupacji”?!
Donald Tusk napisał na Twitterze (X), że Polska była pod okupacją PiS i teraz jest uwalniana. Cytuję dosłownie: „Tak jak skończyła się pisowska okupacja Polski, tak skończą się okupacje przez PiS państwowych urzędów. Tylko reputacja okupantów zostanie z nimi na długo”. Pierwsza myśl, która przychodzi do głowy, to potrzeba pilnego leczenia autora tych słów. Tworki? Srebrzysko? Kocborowo? Wszystko jedno, aby szybko. Druga myśl jest porażająca. Niemcy wkraczali na Pomorze w roku 1939 głosząc wszem i wobec, że niosą wyzwolenie mieszkańcom Danzig-Westpreussen, gnębionym przez lata przez polskich nacjonalistów! Miejscowi folksdojcze witali Wehrmacht chlebem i solą, bo zostali „wyzwoleni spod okupacji”. Pamiętajmy, że obecne „wyzwolenie” dokonuje się na życzenie Frau Ursuli von der Leyen, która namaściła publicznie Tuska (mamy to nagranie), mówiąc przed wyborami: „My Friend, wracaj do nas (do Berlina, do Brukseli) jako Prime Minister!”. Czy podniesiemy się z obecnej opresji raz jeszcze do suwerennego bytu? Jeszcze wszystko jest w naszych rekach, tylko trzeba obudzić instynkt narodowy, bo inaczej czeka nas klęska równa Jałcie.


Nowy hymn Polski?
5 lat temu we Wrocławiu odbyło się widowisko „Imiona Wolności”. Największe wrażenie zrobiła poruszająca pieśń, inspirowana hymnem „Te Deum laudamus” („Ciebie, Boże, wysławiamy”). Stworzył ją Marek Bałuta z Mielca, twórca muzyki gospel, transkrypcji Chopina, wykonawca pieśni Zygmunta Koniecznego. Ta pieśń staje się teraz hymnem protestu i pieśnią dziękczynną. Zabrzmiała potężnie pod Sejmem, ciarki mi przeszły po plecach. Przedtem próbowaliśmy ją śpiewać w autokarze, pod kierunkiem Alicji Kołaszewskiej:

„Za tę wolność, którą w Polsce z łaskawości Twojej mamy – Tobie, Boże, dziękujemy, Ciebie, Boga, wysławiamy. Za tę wolność i za pokój, którym cieszyć się możemy, Ciebie Boga wysławiamy – Tobie, Boże, dziękujemy. Za tę wolność, którą czasem „trudnym losem” nazywamy, Tobie, Boże dziękujemy – Ciebie, Boga, wysławiamy. Za tę wolność i za szanse, które co dzień marnujemy, Ciebie, Boga, wysławiamy – 
Tobie, Boże, dziękujemy. Za tę wolność, której bronić aż do śmierci przysięgamy – Tobie, Boże, dziękujemy, Ciebie, Boga, wysławiamy. Za tę wolność wymarzoną, której sprostać nie umiemy – Ciebie, Boga, wysławiamy – Tobie, Boże, dziękujemy. Za tę wolność, którą z troską Twej opiece powierzamy – Tobie, Boże, dziękujemy – Ciebie, Boga, wysławiamy”.




Za tę wolność wymarzoną, której sprostać nie umiemy… Te słowa robią największe wrażenie – zwłaszcza w kontekście ostatnich wyborów. Uczmy się tej pieśni - modlitwy zawczasu – tym bardziej, że jest inspirowana hymnem równie starym jak Polska. Te Deum laudamus znany był już w Polsce średniowiecznej.


 



Podziel się
Oceń

Reklama