sobota, 20 kwietnia 2024 15:49
Reklama

Wojna w Europie już trwa

Mówią optymiści, że dzięki Ukrainie wojna nie dotrze do Europy, więc trzeba wspierać Ukrainę. Tymczasem w Europie toczy się wojna równie zacięta jak ta na Ukrainie, tylko że jeszcze bez rakiet. Ostatnia wizyta Frau Ursuli von der Leyen w Warszawie prowadzi do konkluzji, że być może dostaniemy jakiś ochłap z „funduszu odbudowy”, ale pod warunkiem, że w Polsce jeden sędzia będzie miał prawo kwestionować prawo innego sędziego do wydawania orzeczeń!
Wojna w Europie już trwa

„Praworządność”? W Niemczech nie do pomyślenia, bo to anarchia! Przypominają się praktyki Fryderyka II (zwanego przez Niemców „wielkim”, przez Polaków „fałszerzem”), który produkował fałszywe polskie pieniądze. Frau von der Leyen dostaje silne wsparcie od Herr Tuska, który mówi wprost, że trzeba wynająć silnych ludzi i wywlec prezesa Adama Glapińskiego z gmachu NBP! My to znamy w wersji mikro ze Starogardu. Początek września 1939. Franciszek Nowak, dyrektor Miejskiej Komunalnej Kasy Oszczędności w Starogardzie, prowadzony jest przez Niemców po starogardzkim Rynku, z zawieszoną na szyi tablicą: „Jestem złodziejem”. Zostanie zamordowany 15 X 1939 w Lesie Szpęgawskim. Jaki napis proponuje Herr Tusk na tablicy, która zawiśnie na szyi prezesa Glapińskiego? Jakie przestępstwa popełnili Nowak i Glapiński? Nowak przed wejściem Niemców do Starogardu wywiózł do Lublina walory Kasy, by je uratować przed agresorem. Glapiński opiera się wdrożeniu procedury wprowadzenia euro w Polsce, bo to by oznaczało koniec polskiego wzrostu gospodarczego, sztywny kurs złotego wobec euro i wywiezienie polskiej rezerwy walutowej do banku w Berlinie. Do tego potrzebny jest Niemcom prezes NBP, który razem z posłusznym ministrem finansów uruchomi wniosek o przyjęcie do strefy ERM II – mówi prezes Glapiński. To dlatego Tusk przestał się już liczyć ze słowami, wzywa do burd ulicznych, a dla najgłupszych spośród nas ma super ofertę (Superangebot): 4-dniowy tydzień pracy! „Program wyborczy”!



Powtórka z historii? Nie daj Boże!


Ola szuka rodziny…

Prezydentkę Gdańska Aleksandrę Dulkiewicz nie interesuje samorząd. Interesuje ją „wielka” polityka, którą rozumie jako podporządkowanie się Niemcom we wszystkich sprawach. Na łamach niemieckiego portalu Wirtualna Polska (kiedyś rzeczywiście był polski…), wyraziła obłudny żal z powodu tego, że państwo polskie nie chce „spełnić warunków” Komisji Europejskiej w sprawie wymiaru sprawiedliwości. Dulkiewicz rozczuliła się: „Marzy mi się, żeby to szaleństwo zatrzymać. Cena, którą trzeba zapłacić po to, żebyśmy rzeczywiście byli w rodzinie europejskiej, cena za praworządność, uczciwość, wolne media, chyba nie jest taka wysoka”. No pewnie że nie… Ta cena to „tylko” niepodległość Polski, nazywana w czasach narodowej niewoli „świętą Sprawą”...

Dulkiewicz szuka „rodziny”. Zgubiła się? Znałem dobrze Zbyszka Dulkiewicza, w latach 70. działacza Ruchu Młodej Polski, Ruchu Obrony Praw Człowieka i Obywatela, inwigilowanego przez bezpiekę, człowieka dzielnego, a przy tym skromnego, gotowego do służby, marzącego o niepodległej Polsce. To był ojciec późniejszej prezydentki. Umarł nagle w roku 2002. Teraz przewraca się w grobie...

 

 

„Grillowanie” Polski i Ukrainy

Ostatnio Niemcy postanowili zastosować metodę kija i marchewki także w stosunku do walczącej Ukrainy! Skoro sprawdziła się w konfrontacji z naiwnym premierem Polski, który uwierzył w miliardy na „odbudowę”?

W maju „unia” europejska zadeklarowała 9 mld euro pomocy „makroekonomicznej” dla Ukrainy. Zniszczenia spowodowane na Ukrainie w zakresie infrastruktury są tak poważne, że jeśli nie podejmie się już teraz działań naprawczych, niszczone systematycznie państwo utraci możliwość w miarę normalnego funkcjonowania. Wojna ukraińska to dla całego świata możliwość przetestowania wszelkiej broni na największym poligonie, liczącym setki tysięcy kilometrów kwadratowych. To możliwość sprawdzenia, jak będzie się można dobrać do skóry najbardziej agresywnemu i żarłocznemu państwu w historii świata: imperium rosyjskiemu – sowieckiemu – postsowieckiemu. Bo kiedyś na pewno trzeba będzie to zrobić. Rosja się nie zmieni i nie pójdzie w kierunku demokracji. W tej sytuacji pomoc dla Ukrainy – wojskowa i każda inna – nie jest aktem dobroczynności, lecz obowiązkiem tych, co deklarują demokrację, prawa człowieka, wolność, tolerancję, praworządność i Bóg wie, co jeszcze. Te żałosne 9 mld euro, zważywszy na potencjał „unii”, nie powinny być pożyczką, lecz jednorazową pomocą – za to, że rosyjskie rakiety lecą na miasta ukraińskie a nie do Warszawy, Kopenhagi, Sztokholmu czy Pragi. To niewysoka cena!

Okazuje się jednak, że Niemcy – jako jedyny kraj „unii” – blokują wypłacanie Ukrainie tych środków! Uważają, że nie ma gwarancji, że Ukraina będzie mogła kiedykolwiek spłacić „unii” tę kwotę. Udzielenie pożyczki Ukrainie wymaga jednomyślności 27 krajów eurokołchozu. Niemcy, jak zwykle, nie komentują tej sytuacji. Stosują metodę na przeczekanie, tak jak w przypadku pomocy militarnej dla Ukraińców. Liczą na zmianę polityki amerykańskiej i na upadek Ukrainy, a potem powrót do współpracy politycznej i gospodarczej z Rosją. Wszystko, co wiemy na ten temat, pochodzi ze źródeł dyplomatycznych. Olaf Scholz od czasu do czasu warknie (ostatnio zaatakował prawo państw unii do weta!), ale generalnie trzyma się zasady „morda w kubeł” i czeka na okazję. Tymczasem jego ludzie w Komisji Europejskiej, tacy jak Vera Jourowa, zajmują się finansowym osłabianiem i upokarzaniem Polski, która jest zagrożeniem dla tej niemiecko-francuskiej polityki zbliżenia z Rosją.

Dziennikarze z różnych krajów próbują się dopytać, które kraje członkowskie blokują przekazanie pomocy Ukrainie, ale Komisja Europejska ignoruje te pytania! Ma pełną gębę wolności słowa, jawności życia publicznego, „transparentności”, ale tylko w granicach, które wyznaczają interesy niemiecko-francuskie. Dziennikarze, nie zrażeni brakiem odpowiedzi, zapytali wprost, czy KE mogłaby ominąć niemiecki, prorosyjski sprzeciw i pchać dalszą pomoc dla Ukrainy na podstawie zgody 26 państw członkowskich. Na to pytanie też nie otrzymali odpowiedzi, a rzecznik KE, niejaki Eric Mamer, powiedział: „Nie będziemy spekulować na ten temat”… No pewnie, nie po to Niemcy pozatrudniali takich rzeczników w różnych instytucjach swojej „unii”, żeby oni teraz „spekulowali”, narażając na szwank swoje wysokie zarobki w brukselskiej wieży Babel. PAP postanowiła pytać u źródła, bez pośrednictwa językowych unijnych szachrajów, ale na pytanie o to, dlaczego Niemcy blokują pomoc dla Ukrainy, ministerstwo finansów Niemiec też nie odpowiedziało. Przypomina się bezczelna odpowiedź Scholza na pytanie polskiej dziennikarki: - Czy mógłby pan… - Tak, mógłbym… - odpowiedział błazeńsko kanclerz, ignorując pytanie i wystawiając szyderczo uśmiechniętą gębę do pytającej. „Transparentność” w niemieckim wydaniu.

To wszystko obserwują uważnie Ukraińcy a ich prezydent poskarżył się ostatnio dziennikarzom: „Obywatele Ukrainy nie mogą być zakładnikami niezdecydowania czy biurokracji Unii Europejskiej”. Panie prezydencie Zełenski, to nie jest żadne „niezdecydowanie” czy „biurokracja”. To jest wyraz stosunku Niemców do ukraińskiej niepodległości. Taki sam jak w roku 1941, gdy Ukraińcy witali Wehrmacht chlebem i solą, licząc na rychłe ogłoszenie wolnej Ukrainy, gdy mordowali okrutnie Polaków i Żydów, by udowodnić Niemcom, że są ich sojusznikami. My, Polacy, mamy nadzieję, że to, co teraz się dzieje, otworzy wam wreszcie oczy na to, kto tak naprawdę chce, a kto nie chce waszej niepodległości; że porzucicie fałszywych „gierojów”, którzy splamili się krwią swych bezbronnych sąsiadów. Banderowcy nie przyczynili się do wolności Ukraińców i niepodległości ich państwa, lecz cofnęli wizję tej niepodległości o kilka pokoleń. Niech żyje wolna Ukraina! Niech żyje niepodległa Polska!



Piotr Szubarczyk pracował przez 18 lat w IPN Gdańsk, potem w NIK w Warszawie. Autor książek (m.in. Czerwona apokalipsa. Sowiecka agresja na Polskę i jej konsekwencje, Kraków 2014) oraz kilkuset artykułów o historii Polski i Pomorza. Współpracuje z radiem i TV (m.in. konsultant spektaklu TVP Inka 1946, autor cyklu audycji Świadkowie historii w Radio Gdańsk). Od 45 lat w Starogardzie.


Podziel się
Oceń

Reklama