Co pcha człowieka, młodego ojca i męża do tak ekstremalnych wyczynów?
Nie ma jednego powodu, jednego impulsu i jednej przyczyny do podejmowania decyzji. Na to złożyło się dzieciństwo, suma różnych okoliczności, a odpowiedzi na wszystkie pytania, znajdzie Czytelnik w naszej książce. Każdej wyprawie towarzyszy ciekawość, potrzeba odkrycia czegoś nieznanego. Byłem ciekawy świata. Nie opuszczała mnie odwaga i szczęście.
Jako mąż – chciałem zaimponować Żonie, a jako ojciec – chciałem, żeby moi Synowie byli ze mnie dumni. No i dlatego, że zegar biologiczny tykał. To był imperatyw kategoryczny – mus, konieczność, potrzeba, której nie można było się oprzeć.
Czy pani miała świadomość wychodząc za mąż, że zostanie wystawiona na tak niełatwą próbę?
Nie do końca miałam tę świadomość zapewne, choć wiele wskazywało na to, że moje życie nie będzie nudne. Dążenie mojego Męża do ekstremalnych doświadczeń było źródłem niepokoju, ale paradoksalnie, to stabilizowało nasz związek, bo się z Nim z pewnością nie nudziłam. Uważam, że dobrze jeśli mężczyzna imponuje kobiecie. W tej kwestii Rafał absolutnie sprostał moim oczekiwaniom, choć uważny Czytelnik dostrzeże, że bywało różnie, jak to w miłości. Wszelkie odważne decyzje wiążą się z ryzykiem, ale może to właśnie czyni życie wartym życia?
W książce zadaje pan pytania, czy można okazywać miłość żonie, będąc kilkanaście tysięcy kilometrów od domu i czy można być dobrym ojcem „na odległość”? Jak jest teraz pana odpowiedź?
Nie ma skończonych, jedynych, słusznych odpowiedzi. Bez wątpienia odległość sprzyja spojrzeniu na wiele spraw z perspektywy pozwalającej lepiej i dokładniej zobaczyć relacje z najbliższymi. Dziś wiem, że odległość nie ma znaczenia, jeśli uczucia są dostatecznie silne i jeśli są prawdziwe. I co istotne! – jeśli się je okazuje… Sytuacja oddalenia sprzyja weryfikacji siły uczuć. Empirycznie to sprawdziłem. Doszedłem do pewnych wniosków, ale o tym traktuje nasza książka, więc nie chcę zbyt wiele mówić na ten temat.
Cały materiał można przeczytać w papierowym wydaniu Gazety Kociewskiej!
Napisz komentarz
Komentarze