Do redakcji Gazety Kociewskiej zgłosił się Czytelnik, Zygmunt J., który twierdzi, że został pokrzywdzony przez swojego byłego pracodawcę. Ponadto uważa, że prokuratura nie wypełnia należycie swoich obowiązków i nie dość dokładnie sprawdziła całą sytuację w byłym zakładzie pracy mężczyzny.
- Jestem osobą z umiarkowanym stopniem niepełnosprawności, mam grupę inwalidzką. Oprócz takiego obciążenia, jestem krzywdzony, po pierwsze przez mój zakład pracy, w którym pracowałem jako osoba niepełnosprawna, drugi raz przez wymiar sprawiedliwości umorzeniem widocznych przestępstw spowodowanych przez były zakład pracy – mówi Zygmunt J. – Jestem zwykłą osobą, dlatego nie operuję paragrafami ale wiem co jest dobre, a co złe.
"Dobro zakładu najwyższym celem"
Mężczyzna podkreśla, że zawsze był uczciwym i sumiennym pracownikiem. Zgodził się nawet na przesunięcie wypłaty swojego wynagrodzenia, tak aby zakład mógł dalej funkcjonować.
- Kiedy zostałem namówiony, abym zgodził się na przyjęcie stanowiska kierownika produkcji, obiecano mi nawet podwyżkę – wspomina Zygmunt J. – Nie widziałem jej jednak nigdy, do tego doszły nowe obowiązki. Od grudnia 2006 r. postanowiłem, że będę rozliczał się z zakładem i będę domagał się moich wypracowanych należności. W 2007 r. kiedy była większa sprzedaż wyrobów postanowiłem bardziej domagać się moich pieniędzy. Wtedy dano mi do wyboru albo dostanę moją należność i zakład będzie miał postój albo kupimy materiał i należność dostanę w ratach. Ze względu na dobro firmy, zgodziłem się na drugi wariant. Byłem sumiennym i oddanym pracownikiem.
Gdzie te nadgodziny?
Zygmunt J. podkreśla, że w tym momencie chodzi mu przede wszystkim o poczucie sprawiedliwości i dowiedzenie, że ma rację. Główny zarzut jaki stawia nasz Czytelnik byłemu pracodawcy dotyczy braku wypłaty zaległego wynagrodzenia za nadgodziny i związanego z tym fałszowania list obecności.
- W zakładzie pracy wyrabiałem dużo nadgodzin, których nie wypłacano. Potem zabrano mi ponad 60 dni urlopu. Łącznie pracodawca zalega mi z wypłatą ponad 8 tys. zł – wyjaśnia Zygmunt J. - Zakład pracy sfałszował listy obecności przez podrabianie podpisów współpracowników i wpisanie mi urlopu wypoczynkowego, aby zabrać urlop, którego nie wykorzystałem. Ponadto sfałszowane są wykazy przepracowanych godzin. Pracowałem jako zaopatrzeniowiec i są moje podpisy na niektórych fakturach, w dniach kiedy według zakładu pracy, byłem na urlopie. Stąd jako dowód w sprawie złożyłem faktury, zapiski zakładowe i inne dokumenty, wskazujące, że w dni dopisanego urlopu pracowałem.
Świadkowie milczą
Kiedy rozwiązano z Zygmuntem J. stosunek pracy, mężczyzna niemal natychmiast skierował pozew do sądu pracy.
Więcej w Gazecie Kociewskiej,
która ukazuje się wraz z Dziennikiem Pomorza
na terenie powiatu starogardzkiego.
która ukazuje się wraz z Dziennikiem Pomorza
na terenie powiatu starogardzkiego.
Napisz komentarz
Komentarze