sobota, 27 kwietnia 2024 06:44
Reklama
Reklama

Kociewiaków portret własny: Niemożliwe nie istnieje

Życie nie rozpieszczało go od najmłodszych lat, rzucano mu kłody pod nogi, wyśmiewano, popychano a jednak potrafił stawić czoła wszystkim przeciwnościom losu. Teraz uczy szacunku do innych i jak być samemu szanowanym. Na naszych łamach Adam Wroński, znany jako „Atom” w szczerym wyznaniu o sobie, swojej przeszłości, udowadnia, że nigdy nie warto tracić wiary w siebie.
Kociewiaków portret własny: Niemożliwe nie istnieje

Adam Wroński urodził się ponad czterdzieści lat temu w małej miejscowości w woj. pomorskim. 
- Okolica, w której mieszkałem nie cieszyła się dobrą opinią, nieciekawe towarzystwo kręcące się po parku miejskim zwłaszcza podczas odbywających się tam dyskotek, dom dziecka, który wzbudzał mieszane uczucia i wiele innych czynników nadszarpujących opinię miejsca, w którym mieszkałem - analizuje Adam Wroński znany jako ,,Atom "
Dzieciństwo bez kolorów 
Jako mały chłopiec nie raz miałem do czynienia z sytuacjami stresującymi, nie raz widziałem przemoc, nie raz odczułem ją na własnej skórze. Często też znajdowałem się w trudnych sytuacjach, w których musiałem wykazać odwagę i umiejętność szybkiego myślenia.
Dlatego też obraz mojego dzieciństwa nie był kolorowy i beztroski, nie wyglądał tak jak powinien. Był zaburzony sytuacją panującą w domu i nie tylko. Matka , rozstała się z ojcem, ponieważ nie był on dobrym przykładem dla mojego brata i dla mnie a także ona sama nie mogła czuć się bezpiecznie, przebywając z nim pod jednym dachem. W domu często brakowało jedzenia, brakowało dosłownie wszystkiego i to nie tylko z powodu trudnych PRL - oskich czasów. Również inne czynniki sprawiły, że moje dzieciństwo było nie do końca takie, jakie powinno być. W wieku siedmiu lat uległem ciężkiemu wypadkowi komunikacyjnemu. Przez wiele miesięcy trwała walka o moje życie i sprawność fizyczną. Trzy długie lata zabrane z dzieciństwa i normalnej edukacji. Przeszedłem sześć operacji przez okres trzydziestu sześciu miesięcy. Przebywałem w szpitalu oddalonym o czterdzieści kilometrów od domu rodzinnego, z dala od bliskich. Wszystkie święta spędzałem w sali szpitalnej ze wzrokiem wbitym w okno. Po okresie szpitalnym i długotrwałej rehabilitacji wróciłem do nowej szkoły znajdującej się na drugim końcu miasta, w której nie czułem się dobrze, czułem się ,,Obcy ". 
,,Za to, że nie potrafiłem się obronić”
,,Koledzy " często drwili i robili sobie głupie żarty z mojej osoby a to dlatego, że w wieku 10 lat byłem najmniejszy z całej szkoły, najchudszy i najsłabszy. Któregoś dnia doszło do tego, że zostałem pobity przez kilku szkolnych kolegów. Wróciłem do domu a tam oberwało mi się drugi raz od mamy za to, że nie potrafiłem się obronić. Właśnie wtedy, po tym incydencie zaczęła się przygoda z karate. Mama postanowiła zapisać mnie na treningi Sztuk Walki. Uczyłem się szybko, za każdym razem, gdy wracałem z treningu powtarzałem jeszcze raz to, czego się nauczyłem przez kolejną godzinę w parku. Mamie mówiłem, że trening trwa dwie godziny. Ale jak to bywa, nic w życiu nie może trwać wiecznie. Pewnego wieczoru przed kolejnym treningiem ,ok. godz. 19.00, do kolegów i do mnie podeszła grupka starszych chłopaków. Naśmiewali się z nas, jeden z nich wyciągnął z ust wyżutą gumę i wkleił mi ją we włosy. Udało mu się mnie sprowokować i zacząłem bójkę, którą zobaczył nasz Mistrz. Skończyło się tak, że cały trening za karę musiałem siedzieć po japońsku. Doszedłem do wniosku, że Mistrz ukarał mnie niesłusznie, gdyż ja broniłem własnej osoby. Postanowiłem odejść z treningów i sam zacząłem trenować w parku. Z biegiem czasu dołączali do mnie inni chłopcy, którzy pragnęli nauczyć się karate. Zacząłem ich trenować, nie rozumiejąc jeszcze tak naprawdę czym są Sztuki Walki. Tajemnice Sztuk Walki zacząłem dopiero rozumieć w momencie, kiedy zaczęły nudzić mnie prawie codzienne bójki przed dyskotekami, na które chodziłem już mając kilkanaście lat. Zacząłem odkrywać prawdę, że nie pasuję do  tak zwanych przyjaciół, że to nie moje miejsce i nie mój cel, by staczać się w dół i popisywać tym, czego się nauczyłem trenując. Zapragnąłem czegoś innego, zapragnąłem być kimś, zapragnąłem zdobywać wiedzę. 

Dalszą część wywiadu znajdziecie w aktualnym wydaniu Gazety Kociewskiej. 


Podziel się
Oceń

Reklama