Większość swojego życia Ryszard Szwoch spędził na Kociewiu. Jemu też poświęcił najwięcej czasu i pracy.
- Jak to mówią - jestem stąd. To naturalna, silna więź, która determinuje wszelkie relacje z miejscem, z jakiego się wywodzę – mówi o sobie Ryszard Szwoch. W moim przypadku już od wielu lat znalazła trwałe przełożenie na działalność w środowisku kultywującym tradycję historyczną i kulturę mojego regionu, na twórczość własną poświęconą Kociewiu i różne inicjatywy, w których mam swój osobisty udział. Źródłem tych fascynacji jest bogactwo naszego wspólnego dziedzictwa, ale też obszary wciąż nie odkryte albo zapomniane. Jednym słowem – imperatyw zupełnie naturalny. A jeśli pokłosiem tych zainteresowań jest jakaś trwała wartość, a do tego służąca innym, to warto się potrudzić. U mnie trwa to już bez mała pół wieku. No i pewnie zostanie do końca – dodaje rozmówca.
Kuglarstwo i kumpelstwo to zła droga
Nasz rozmówca był również lubianym przez uczniów pedagogiem. W swoim życiu 45 lat przepracował w szkole przekazując młodym pololeniom swoją wiedzę.
- W istocie mam za sobą ponad 40 lat nieprzerwanej pracy pedagogicznej, i to w różnych typach szkół, a także w administracji szkolnej aż do chwili rozwiązania wydziałów oświaty. Nadal prowadzę wykłady dla dorosłych słuchaczy. Skoro miewa się audytorium tak zróżnicowane, nawet wiekowo, niełatwo znaleźć wspólne porozumienie, ażeby wysiłek edukacyjny był skuteczny, a jednak to jest osiągalne. Miło więc usłyszeć, że przekazywana wiedza i zaszczepione umiejętności owocują u wychowanków.
Przemijalność dotyczy każdego z nas
- Skoro mowa o planach na przyszłość, to nie da się uciec od prawdy o naszej przemijalności. Kreślenie planów to raczej domena młodości, a ja znam swoją metrykę. To prawda, zgromadziłem spore archiwum własne i zaplecze niezbędne do uprawiania mojej profesji, więc nie powinno ono zostać bezużyteczne. Wciąż na bieżąco kompletuję kartoteki hasłowe do ewentualnej encyklopedii Kociewia czy do leksykonu kultury. Co do pracy wykładowcy i publicysty – jak mi się zdaje – nie spodziewam się niczego nowego, gdyż tę codzienność uznałem już za sedno mego kalendarza. Na pracę naukową mam ochotę zawsze, bo ona rozwija i ubogaca tyleż autora, co potem też wspólny dorobek adresowany do odbiorców. Jeśli w tych zajęciach pojawi się jakaś nowa propozycja od losu, a zainteresuje mnie na tyle, że jej ulegnę, to sam pewnie się zdziwię. Zatem zdaję się raczej na miłe zaskoczenie – tłumaczy historyk
Resztę wywiadu znajdziesz w aktualnym wydaniu Gazety Kociewskiej!
Napisz komentarz
Komentarze