piątek, 26 kwietnia 2024 23:11
Reklama
Reklama

Daniela walczy o to, by móc normalnie żyć

Młoda kobieta w lutym br. poczuła się źle. Przeraźliwy ból głowy i nieustające wymioty spowodowały, że postanowiła udać się do szpitala. Badania, mimo przyjęcia na oddział neurologiczny, nie wykazały żadnych większych nieprawidłowości. Dzisiaj nasza Czytelniczka porusza się o balkoniku, wciąż nie ma też diagnozy tego, co pogarsza jej stan zdrowia. Czy uda się pomóc dziewczynie?
Daniela walczy o to, by móc normalnie żyć

Daniela to młoda i piękna dziewczyna. Samotnie wychowuje synka i walczy o powrót do zdrowia, które traci w zastraszającym tempie. Apelujemy o pomoc dla Danieli.

Ból głowy i wymioty
Mieszkanka Brzeźna Wielkiego jeszcze niedawno prowadziła spokojny i ustabilizowany tryb życia. Dom, synek, którym opiekuje się z wielką miłością, plany na rozwój i przyszłość jawiły się w jasnych barwach. Niestety w lutym dziewczyna źle się poczuła. Mocny ból głowy i wymioty, których nie dało się w żaden sposób powstrzymać zmobilizowały młodą kobietę do udania się na Szpitalny Oddział Ratunkowy.
- Podawali mi wyłącznie jakieś przeciwbólowe leki i uspokajające. Nawet nikt mnie nie informował co mi dają, co będzie się ze mną działo – wspomina nasza Czytelniczka, Daniela Raczkowska. – W każdym bądź razie do szpitala poszłam jeszcze o własnych siłach, po pobycie w nim wyjść pomagała mi już moja mama, bo nie radziłam sobie sama. W karcie wpisano jednak, że wyszłam samodzielnie. Wpisano również, że uczęszczałam na rehabilitację, a często było tak, że nie byłam w stanie w ogóle wykonywać żadnych ćwiczeń – dodaje nasza Czytelniczka.
Kobieta największy żal ma o słowa, które usłyszała od neurolog.
- Powiedziano mi wprost, że wymyślam. Czy człowiek jest w stanie aż tak udawać? Lekarz powiedziała, że jedyne co można mi zaproponować to skierowanie do Kocborowa... Nie wiedziałam nawet jak ja na to zareagować, roześmiać się czy może płakać. Coś niedobrego działo się z moim organizmem, a ktoś mi proponuje leczenie psychiatryczne – kontynuuje rozżalona kobieta.

Dziewczynę wspiera mama
Jak tłumaczy, na SOR trafiła ponownie około miesiąc później, w marcu br.
- Zrobiono mi punkcję. Po niej zaczęłam czuć się jeszcze gorzej, problemy z chodzeniem nasiliły się. Nie wiem czy to od tego, ale dziś nie wejdę sama po schodach. Nie odprowadzę syna do szkoły, nie pogram z nim w piłkę. Zostałam wykreślona z Urzędu Pracy, a do pracy nikt mnie też nie przyjmie w takim stanie. Znalazłam neurologa, któremu ufam, byłam w Bydgoszczy w szpitalu na oddziale laryngologicznym, bo zaczęły się również kłopoty ze słuchem. Siada mi także wzrok. Lekarz sugerował, że być może jest to efekt boreliozy neurologicznej. Nie mam jednak wciąż odpowiednich wyników i badań. Boję się, że stan, w którym się znajduję będzie się pogarszał i nigdy nie wrócę do pełni sił – mówi ze smutkiem Daniela.
Liczne badania, szybka diagnostyka, leki i dojazdy wiążą się niestety z finansami. Rodziny nie to stać. A bez diagnozy i odpowiednich leków stan Danieli może nadal się pogarszać. Prosimy o pomoc!
Młodej kobiecie w opiece nad synkiem i nią samą pomaga jej mama, pani Hanna.
- Załatwiłam córce balkonik, żeby miała jakąś podporę podczas poruszania się po domu. Martwię się o nią, chciałabym aby była zdrowa i żeby to wszystko dobrze się skończyło, ale nie wiem jak to się potoczy... – zauważa mama naszej Czytelniczki. – Jest młoda, ma dziecko, ma po co żyć. Zabieram ją czasem na tę naszą siłownię plenerową, żeby miała jakikolwiek ruch, żeby mięśnie całkowicie nie osłabły. Staram się robić co mogę, ale ograniczają nas obowiązki i... fundusze. Dojazdy kosztują, a córka nie ma nic poza alimentami i pomocą z GOPS-u. Nie wiemy też za bardzo do kogo się z tym wszystkim udać, kto mógłby pomóc w zdiagnozowaniu Danieli, jej dalszym prowadzeniu, leczeniu... To trudna sytuacja – dodaje Hanna Raczkowska.


Więcej na ten temat przeczytacie w aktualnym wydaniu Gazety Kociewskiej.


Podziel się
Oceń

Reklama