sobota, 27 kwietnia 2024 14:18
Reklama
Reklama

[WYWIAD, FOTO] Było szaro i ponuro, jest pięknie i zielono!

W ostatnich latach w Skarszewach wiele się dzieje. Władze miasta realizują liczne projekty i starają się sprostać oczekiwaniom mieszkańców. Pod koniec czerwca odbyło się oficjalnie zakończenie jednego z największych przedsięwzięć, związanego z rewitalizacją starego miasta i dworca PKP. Oprócz przebudowy kilku ulic i remontu budynków magistrat postawił także na zieleń i aktywizację mieszkańców. Tym zajęło się starogardzkie stowarzyszenie, słynące z realizacji licznych zadań w stolicy Kociewia. O skarszewskim projekcie opowiedziała nam architekt Anna Lembicz, ze Stowarzyszenia Starogard 2030.
[WYWIAD, FOTO] Było szaro i ponuro, jest pięknie i zielono!
Fot. Stowarzyszenie Starogard 2030

Stowarzyszenie Starogard 2030 – jak sama nazwa wskazuje – jest raczej związane ze Starogardem. Jak to się stało, że kolejny projekt był realizowany w dawnej stolicy woj. pomorskiego – w Skarszewach?
- To prawda, zarejestrowani jesteśmy na terenie Starogardu i tutaj realizujemy większość naszych projektów. Według statutu możemy działać na terenie całej Polski, z naciskiem na powiat starogardzki i trochę szerzej – Kociewie, stąd nasze projekty np. na terenie Grodziska Owidz (jedna z „Motylówek”) czy wzdłuż drogi rowerowej prowadzącej do Bączka. Projekt w Skarszewach nie był przypadkiem – miasto realizowało duży projekt rewitalizacyjny i potrzebna była organizacja pozarządowa, która weźmie na siebie działania społeczne, aktywizujące mieszkańców. Ponieważ w samych Skarszewach nie było chętnych, pracownicy urzędu zaczęli rozglądać się „po sąsiedzku” i tak trafili na nas.

- W ostatnich latach Stowarzyszenie realizowało w Starogardzie projekt pn. „Podwórkowe rewolucje”. W Skarszewach zadaniu nadano bardzo wymowną nazwę – „ZIELENiMY SkarszeWY”. Czym różniły się te projekty i jaki był ich cel? 
- I właśnie „Podwórkowym rewolucjom” zawdzięczamy zaproszenie do Skarszew, bo było to działanie bardzo podobne do „ZIELENiMY SkarszeWY”. Oba były częścią projektów rewitalizacji miast, oba polegały na zaangażowaniu mieszkańców w projektowanie i urządzanie przestrzeni wokół budynków, w których mieszkają. Były także różnice – w Starogardzie lokalizacje były z góry narzucone i były to nieruchomości w całości należące do Gminy Miejskiej, natomiast w Skarszewach trzeba było zachęcić mieszkańców do udziału i przeprowadzić nabór wniosków. W Starogardzie zmiany na podwórkach wiązały się także z remontami samych budynków, wymianą nawierzchni itp. większymi pracami budowlanymi, które były zlecane przez urząd i my musieliśmy się w nie wpasować. W Skarszewach efekty mogą się przez to wydawać trochę mniej spektakularne, bo do ich osiągnięcia mieliśmy do dyspozycji głównie małą architekturę i zieleń, stąd między innymi nazwa projektu. Odpowiednimi nasadzeniami można naprawdę bardzo odmienić przestrzeń, ale mają one także wymiar praktyczny – każde drzewo, każdy skrawek zieleni w mieście, to czystsze powietrze, niższa temperatura podczas upałów i mniej deszczówki, którą trzeba odprowadzić, bo radzą sobie z nią rośliny.

- Mieszkańcy Skarszew do projektu zgłosili trzy podwórka (przy budynku dawnego dworca PKP, przy ul. Mickiewicza oraz w ścisłym centrum – przy ul. Hallera). Które z tych miejsc było największym wyzwaniem?
- Trudno powiedzieć, które, bo to 3 miejsca o zupełnie różnej specyfice i charakterze. Każda z tych lokalizacji miała potencjał i inne problemy do rozwiązania, więc musieliśmy do nich podejść bardzo indywidualnie. Budynek dawnego dworca ma teraz inną funkcję, do której trzeba było dostosować otoczenie, żeby stało się mniej „niczyje”, a bardziej odpowiadające potrzebom mieszkańców i członkom Klubu Seniora. Żeby wprowadzić zieleń, trzeba było rozpłytować część terenu za dworcem. W przyszłym roku, gdy podrosną krzewy i drzewa ozdobne, efekty będą tam jeszcze bardziej widoczne. Na Mickiewicza wspólnota działała prężnie na długo przed projektem i my tylko dołożyliśmy cegiełkę do ich starań o piękne podwórko. Udało się wygospodarować skrawek terenu pod bezpieczne miejsce zabaw dla dzieci i rozwiązać dwa problemy – umocnić roślinnością skarpę, która powstała podczas przebudowy ulicy i uporządkować linki na pranie, które wprowadzały wizualny chaos. Podwórko na Hallera jest najmniejsze i przez to zmiany są tam najbardziej widoczne. To naprawdę niewielka przestrzeń, na której trzeba było pogodzić ze sobą kilka różnych funkcji, a przede wszystkim sprytnie „ukryć” śmietniki.

- Czy w Skarszewach pomogło doświadczenie zdobyte podczas wcześniejszych działań? 
-Tak, oczywiście. Wiedzieliśmy mniej więcej, jakich problemów możemy się spodziewać i jak można je rozwiązać. 

- Jak projekt został odebrany przez mieszkańców? Czy aktywnie włączali się do realizacji prac i pomagali członkom Stowarzyszenia? 
- Mieszkańcy, zgodnie z głównymi założeniami projektu, włączyli się w działania, choć współpraca miała różny charakter. Niektórzy woleli działać razem z nami, inni woleli zająć się podwórkowymi sprawami w innym, dogodnym dla siebie czasie. Wszędzie zostaliśmy bardzo życzliwie przyjęci i mogliśmy liczyć na pomoc. Kluczowy był stały kontakt i wymiana informacji.

- Czy można powiedzieć, że wraz ze „zmianą” podwórek, zmieniło się również nastawienie mieszkańców?
- Wydaje mi się, że na Mickiewicza mieszkańcy od dawna nastawieni byli na wspólne działanie i od początku czuliśmy, że są tam gospodarzami. W przypadku pozostałych dwóch podwórek było nieco inaczej – tam mieszkańcy w pewnym sensie odzyskali tę przestrzeń dla siebie. I mam wrażenie, że uwierzyli w to, że ich otoczenie może być piękne i zadbane. Tę zmianę podejścia obserwowaliśmy w trakcie trwania projektu i mamy nadzieję, że będzie trwała.

- Jak układała się współpraca z Urzędem? Można było liczyć na pomoc i wsparcie miejscowego magistratu? 
- Zarówno ze strony urzędników, pracowników gminnych spółek, jak i pana burmistrza, mogliśmy liczyć na wsparcie i pomoc w rozwiązywaniu problemów.

- Skarszewski projekt, podobnie jak wcześniej starogardzki, są działaniami - w naszej ocenie - raczej rzadko spotykanymi. Można te projekty nazwać pionierskimi? Czy może zgodnie z wiedzą Stowarzyszenia inne gminy w Polsce również działają podobnie? 
- W Polsce zaczęło się chyba od Katowickiego „Placu na Glanc”, który stał się inspiracją dla tego typu działań w innych miastach. Projekty związane z metamorfozami podwórek stały się w wielu miejscach częścią rewitalizacji, bo to dobry sposób na angażowanie mieszkańców i jednocześnie upiększanie okolicy.

- Czy Stowarzyszenie Starogard 2030 planuje w przyszłości realizację podobnych projektów?
- Przede wszystkim marzy nam się kontynuacja „Podwórkowych rewolucji” w Starogardzie, ale niewykluczone, że będziemy realizować podobne projekty w innych miastach.

- Dziękuję za rozmowę 
- Dziękuję. 



Podziel się
Oceń

Reklama