- Po powrocie na Pomorze w 1945 roku z Pruszkowa zamieszkaliśmy w Rajkowych u rodziny ojca – zaczyna swe wspomnienia pan Zbigniew Fierka. - Mojej matce nie bardzo spodobało się na wsi i przeprowadziliśmy się do Starogardu, tu załatwiła mieszkanie na Rynku 16, gdzie mieszkaliśmy ładnych kilkanaście lat. Byli tam dobrzy lokatorzy, uczynni i mili. Była tam drukarnia i po lewej stronie restauracja, później bar mleczny. W tym czasie byłem ministrantem w kościele pw. św. Katarzyny, proboszczem był wówczas ks. Nagórski, wikariuszami byli ks. Kuchciński i ks. Smoczyński a organistą był pan Cybula, kościelnym pan Majewski. Ministrantami byli Trawicki, Sobecki, Klan i Balk i wielu innych. Na Rynku wybudowany został pomnik wdzięczności, a za tym pomnikiem były groby żołnierzy radzieckich, na których były stopnie wojskowe i nazwiska. My z matką chodziliśmy do lasu na jagody, grzyby bo było ciężko. Jak wracaliśmy, za pomnikiem czekał nasz kot Morka, który był z nami bardzo zżyty. Pewnej nocy matkę obudził i trzymał mysz w łapkach. Często chodziliśmy do cioci Marynki i wujka, którzy otrzymali niewielkie parcele po majątku Hilarów, które były źródłem utrzymania. Zamieszkiwało tam 6 osób, otrzymywaliśmy od nich pomoc w postaci mleka, kartofli i innych płodów ziemi. W czasie żniw matka pomagała im, a ja spędzałem tam wakacje pasąc krowy sąsiadów. Bawiłem również Halkę (Helenę), najmłodszą córkę cioci Marynki. Poza tym mieli też dwójkę dzieci o imionach Marian i Gerard. Sam też posiadałem dużo rodzeństwa – Grażynę, Zenobiusza oraz Elżbietę – dodaje nasz Czytelnik.
Ekshumacja
Wśród wspomnień z dawnych lat pojawiają się też te, zdawałoby się, zbyt drastyczne dla młodego chłopaka, a dotyczące ekshumacji zwłok radzieckich żołnierzy ze starogardzkiego Rynku.
- Wracając na Rynek, w 1946 roku nastąpiła ekshumacja z trawnika, gdzie byli pochowani żołnierze radzieccy. Było to w czerwcu. Po południu wybrani ludzie zaczęli odkopywać groby. Dostali wódki, bo zapach rozkładających się zwłok był nie do wytrzymania, Wieczorem Rynek był strzeżony przez służby bezpieczeństwa, a rano zaczęto wyciągać trumny. Były spłaszczone i wyciekał z nich rozkład. Miasto lub straż posiadały duży fomak na gaz drzewny (duża skrzynia, na którą ładowali trumny i zawozili na wojskowy cmentarz). Od tego wszystkiego na chodniku, począwszy od pomnika aż do końca trawnika były mokre ślady, które posypywano wapnem. W Starogardzie Gd., na ul. Sobieskiego (róg Kościuszki) była Komenda NKWD, gdzie oficerowie tej komendy byli bardzo skumani z ówczesną władzą Starogardu. Z nią też fetowali zwycięstwo i dokonywali gwałtów na terenie Starogardu i okolic – relacjonuje pan Zbigniew.
(...)
Więcej już we wtorek, w najnowszym wydaniu Gazety Kociewskiej! Zachęcamy do lektury!
Napisz komentarz
Komentarze