wtorek, 23 kwietnia 2024 20:59
Reklama

TOW Gryf Pomorski – nasza chluba

Zupełnie niezauważalnie przeszła przed rokiem uchwała Sejmu RP o uczczeniu Tajnej Organizacji Wojskowej Gryf Pomorski, która podczas wojny prowadziła działalność niepodległościową na terenie Kaszub i Kociewia, ale też w innych rejonach Pomorza. W pewnym momencie w siatce terenowej Gryfa było – według Niemców – ponad 8 tysięcy, a według danych organizacyjnych ponad 20 tysięcy ludzi!
TOW Gryf Pomorski – nasza chluba
Przysięga Tajnej Organizacji Wojskowej Gryf Pomorski: Przysięgam Panu Bogu Wszechmogącemu w Trójcy Świętej Jedynemu i Najświętszej Maryi Pannie Królowej Polski, że pod rozkazami wyznaczonych mi dowódców rozpocznę walkę dla oswobodzenia Ojczyzny i Kościoła katolickiego. Będę rozważny - rozkazy będę w

Jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że ci ludzie pracowali dla Polski na terenie wcielonym do Rzeszy, czyli na obszarze administracyjnym Deutsches Reich, należy tę gryfowską konspirację uznać za prawdziwy fenomen czasu wojny! Taki jest też tytuł nowej książki o Gryfie: Tajna Organizacja Wojskowa Gryf Pomorski. Fenomen polskiej konspiracji niepodległościowej. Została wydana przez Kaszubsko-Kociewskie Stowarzyszenie im. TOW Gryf Pomorski, na którego czele stoi niestrudzenie od lat Roman Dambek – bratanek komendanta TOW GP por. rez. Józefa Dambka (pośmiertnie mianowanego niedawno na stopień kapitana). Książka została zaplanowana jako tom I dziejów TOW GP. Zakłada się, że tych tomów będzie 10! Materiału nie zabraknie, bo historia Gryfa jest w gruncie rzeczy mało Pomorzanom znana, wielu rzeczy dotychczas nie publikowano.

Komendantem Gryfa na Starogard był prawdopodobnie Artur Pillar, syn Jana Pillara, wybitnego obywatela Starogardu, radnego, prezesa OSP, budowniczego. Artur był skierowany do KL Stutthof jako „zawzięty Polak” i „funkcjonariusz pewnej organizacji” – pisał oficer SS. Z tego się domyślamy, że kierował Gryfem na terenie miasta a może i powiatu. Artur patrzył na śmierć ojca na szubienicy KL Stutthof (XII 1944). Sam cudem ocalał, ewakuowany wraz z innymi więźniami do szwedzkiego Malmoe drogą morską. W zamieszaniu i strachu przed frontem sowieckim Niemcy zapomnieli, że mieli go zabić…


Dalszą część felietonu Piotra Szubarczyka znajdziecie w papierowym wydaniu Gazety Kociewskiej.


Podziel się
Oceń

Reklama