czwartek, 25 kwietnia 2024 07:57
Reklama

Ponad sto kontroli straży miejskiej. Trucie mieszkańców, czy celowe działanie na szkodę firmy?

Od ponad roku mieszkańcy ulicy Zielonej narzekają na gryzący dym. Powodem powstawania smogu ma być pobliska firma, która zdaniem mieszkańców spala materiały poprodukcyjne. W zakładzie przeprowadzono wiele kontroli, lecz żadna nie wykryła nieprawidłowości. Zarzuty odpiera również właściciel zakładu.
Ponad sto kontroli straży miejskiej. Trucie mieszkańców, czy celowe działanie na szkodę firmy?

Od blisko roku mieszkańcy skarżą się na jedną z większych firm działającą przy ulicy Zielonej w Starogardzie. Dym wydobywający się z komina firmy przybiera różne kolory, najczęściej jest czarny albo żółty. Mieszkańcy mówią, że jego wdychanie jest bardzo szkodliwe. Przykładem jest pył, który często pozostaje na karoseriach zaparkowanych aut. 

Będą niezapowiedziane kontrole
Mieszkańcy ulicy Zielonej, Traugutta, Krasickiego i Korczaka  złożyli pismo na ręce radnego Stanisława Kubkowskiego. Czytamy w nim, że są oburzeni wydaniem pozwolenia na budowę kotłowni. Pod pismem podpisało się 70 osób. 
Sam radny Kubkowski zapowiada walkę i starania o bardziej wnikliwe i niezapowiedziane kontrole. 
- Mieszkańcy od ponad roku skarżą się, że z komina tej firmy wydobywa się trujący dym. Nie mogą wyjść z dzieckiem na spacer, otworzyć okna i suszyć prania. Tak dalej nie może być – mówi Stanisław Kubkowski. 
Już w najbliższy czwartek odbędzie się spotkanie z władzami miasta, na którym poruszony zostanie temat uciążliwej firmy.
- Zajmiemy się sprawą ponownie i przeprowadzimy niezapowiedziane kontrole – zapewnił Radosław Rzepecki z Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska . 


„To staje się uciążliwe i męczące” 
W ubiegłym roku Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska przeprowadził trwającą dwa tygodnie kontrolę. Wówczas nie zostały wykryte żadne nieprawidłowości. 
- Mieliśmy setki interwencji straży miejskiej, wiele kontroli WIOŚ-u. Nikt nie stwierdził żadnych nieprawidłowości ani nie nałożył na nas mandatu – tłumaczy właściciel zakładu. - Jest to uporczywe działanie kilku osób, które atakują nas od momentu, kiedy powstała firma.
Jeszcze przed jej powstaniem, kiedy malowaliśmy w zakładzie ściany, ktoś rozpuścił plotkę, że powstanie tu przetwórnia ryb. Jeszcze nikt nic tu nie  produkował, a już wszystkim śmierdziało... 

Więcej o tej sprawie przeczytacie w aktualnym wydaniu Gazety Kociewskiej. 


Podziel się
Oceń

Reklama